wtorek, 1 sierpnia 2017

21 km marzeń

W poprzednim wpisie napisałam, że niebawem dokończę swoją myśl dotyczącą marzeń. Marzenia dla mnie są turbo napędem w dążeniu do realizacji małych i większych celów. Czasem marzenie jest tylko z tyłu głowy, nie po to, żeby zostało spełnione, ale po to, żeby motywowało mnie do konkretnego działania. 

Nie jedna osoba marzy o pięknym domu z  ogrodem i basenem z krystaliczną wodą. Dla przeciętnego człowieka marzenie to jest trudne do zrealizowania, umówmy się, że nie każdy zarabia 100 tysięcy na miesiąc. To urocze marzenie powinno motywować do działania. Myśląc logicznie, jeśli chcę posiadać ten cudowny dom, to muszę na niego zapracować, a w tym celu muszę zdobyć odpowiednie kwalifikacje i umiejętności. Proces realizacji tego marzenia zaczyna się więc w momencie nauki i inwestowania w siebie, w swoją przyszłość. Tak więc początkowo marzenie to pozostaje z tyłu głowy, jednak realizacja pomniejszych celów, zbliża Cię do jego osiągnięcia.

Każdy z nas ma również mniejsze marzenia, które zdecydowanie szybciej można zrealizować, ale w tym celu również wymagana jest konsekwencja w działaniu. 

Nawiązując do tytułu wpisu, zdradzę Wam, że wczoraj udało mi się zrealizować moje małe marzenie... I przyznam, że nie było to łatwe.

Od stycznia dzielnie pracuję nad swoją kondycją i sylwetką. Niezdrowy styl życia i brak zbilansowanej diety przełożył się na kilka kilogramów nadwagi. Co jakiś czas rozpoczynałam kolejną cudowną dietę i pojedyncze ćwiczenia z cyklu "Spal tłuszcz w 15 minut..." Oczywiście moja nadwaga nie pojawiła się ot tak, był to efekt kilku miesięcy bezmyślnego pochłaniania fast-foodów, energetyków i gazowanych napoi. 

Na początku 2017 roku jako postanowienie noworoczne postawiłam sobie za cel zrzucić 13 kg. Zapisałam się więc na siłownię i przyznam, że dość często na niej bywałam. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy udało mi się zrzucić 4 kg. Niestety później przestałam tam chodzić i wróciłam do starych nawyków...

Dokładnie 17 maja, czyli 2 miesiące od zaprzestania pracy nad sobą, postanowiłam systematycznie biegać. Pierwszy miesiąc był katorgą. Przebiegnięcie 3 km w tempie ok. 7 min./km, graniczyło z cudem. 

Początkowo biegałam 2 - 3 razy w tygodniu. W końcu po 2 miesiącach bez problemu pokonywałam dystans 5 km poniżej 6 min./km. Na tym jednak nie poprzestałam i nadal konsekwentnie przesuwałam granice wytrzymałości. Po ok. 2,5 miesiąca, dawałam radę pokonać 10 km i 15 km. 

Wczoraj udało mi się przebiec mój pierwszy prywatny półmaraton - 21 km! Jestem z siebie szalenie dumna i przyznam, że to było moje małe marzenie, które spełniło się dzięki mojej determinacji i wierze w jego realizację.

Jeśli więc masz jakieś marzenie, nawet to trudne z pozoru do zrealizowania, to wiedz, że dzięki zaangażowaniu, determinacji i konsekwencji, uda Ci się je spełnić. Nie mówię, że będzie łatwo, że zrobisz to szybko. Wiem natomiast, że droga, która doprowadzi Cię do jego realizacji, będzie zarówno kręta, jak i konstruktywna. Wyniesiesz z niej wiele dodatkowych korzyści, które pomogą Ci w realizacji kolejnych, tych większych marzeń.

Pamiętaj, aby zawsze wierzyć w swoje możliwości. Wiem, że stać Cię na znacznie więcej niż myślisz.

Miłego dnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz